czwartek, 11 grudnia 2014

Karnawałowy szal na jedwabiu - wspomnienie jesieni


Zima za pasem, a ja wciąż wspominam złotą Polską jesień, wtedy to las  i ogród okrywają się piękną kolekcją barw. Czerwień, złoto, brąz i zieleń błyszczą się w promieniach słońca. Kupiłam szaliczek, w piękne pastelowe kolory rozmyte na jedwabiu. Po prostu zauroczył mnie.



Rozmyte plamy ozdobiłam filcowanymi kwiatami.



 Płatki kwiatów ożywiłam jedwabną, żółtą nitką.
Kwiatki filcowane są na obydwóch  stronach.

 Wełniana falbana wyszła cienka jak mgiełka.



Miało być jesiennie, a ja teraz myślami zmierzam w stronę świąt i karnawału. Przy blasku choinki jedwabny szal będzie otulał gołe ramiona.


Gdzieś na forum czytałam niedawno wpis. Ktoś napisał "spróbowałam filcowania na mokro, to jest bardzo proste". Niestety, tu nic nie ma prostego. Pierwsza faza to dobór kolorów. Różnie z tym bywa. Włókna czesanki zachodzą na siebie dachówkowato. Nie zawsze uda się osiągnąć zamierzony cel przy łączeniu kolorów. Czasem oczekuje się żywego koloru mieszanki a wychodzi mdły. Po wielu próbach nabiera się doświadczenia i to zagadnienie robi się prostsze.

Druga faza, to ułożenie czesanki.
Filcowanie generalnie polega na spilśnianiu czesanki pod wpływem wody i mydlin. Żeby wyrób był delikatny, trzeba czesankę układać bardzo cienkimi warstwami, im cieńsze warstwy tym delikatniejsza faktura wychodzi. Jest to proces żmudny, wymaga wiele cierpliwości. Trzeba bardzo uważać , kchnięcie, głębsze westchnienie, szybki ruch powietrza powoduje przesunięcie się włukien. Ciężko jest potem to poprawić.
Trzecia faza to filcowanie, czyli spilśnianie. Z tym bywa różnie. Ja filcuję w dwóch, a czasem w trzech ratach. Czyli filcowanie, suszenie i ponownie filcowanie.Tu trzeba  mieć trochę wyczucia. Przy pierwszym podejściu,  zbyt mocno spilśniona materia nie da się już korygowa. Sami widzicie, filcowanie nie jest proste, ale efekty pracy rekompensują cały wysiłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz