Koniówka listopada to jest odpowiedni czas żeby zająć się robieniem ozdób bożonarodzeniowych. Mam około dwóch tygodni na przemyślenia i realizację tego co już wymyśliłam. Potem to już zacznie się planowanie porządków, gotowania, pieczenia i oczywiście poszukiwanie odpowiednich prezentów. Z tym mam zawsze najwięcej główkowania, ale to potem. Teraz zaczynam zabawę z wełną. Powstały już pierwsze anioły, ale białe ozdoby są takie smutne, więc do następnych aniołów dodałam troszkę kolorów i wyszły elfy. Anioły czy elfy, dla mnie to mała różnica. Moja choinka na Boże Narodzeni musi być pełna kolorów i blasku.
Był jeden taki rok, kiedy to ubrałam choinkę w jednej tonacji barw. Podziwiałam tą moją jednobarwną choinkę przez całe święta i tęskniłam za kolorami z dzieciństwa, kiedy robiłam wianki z bibuły i ozdoby z szyszek, suszonych owoców i pierników.
Do tej pory trzymam jak relikwie bombki z czasów przedszkolnych. Bombki są już lekko zniszczone ale co rok wieszam je na choince. Najstarsze to, Jacek i Agatka. Była kiedyś taka bajka na dobranoc z pacynkami, Jackiem i Agatką,. Mam też kilka ozdób z czasów kiedy moje dzieci po raz pierwszy ubierały choinkę.
Niedawno przyszedł na świat mój pierwszy wnuk, niebawem urodzi się wnuczka. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa i chęć do robienia nowych ozdób świątecznych. W tym roku znów będzie u mnie świeża, pachnąca choinka obwieszona błyskotkami z różnych lat. W tym roku królują anioły i elfy zrobione z wełny czesankowej, zdobione brokatem i cekinami. Rękodzieło wycisza, daje sporo satysfakcji i dodaje choince niezwykłego uroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz